Skoro świt... ( no dobra tak na serio o 9:30) wsiadamy do autobusu firmy przewozowej Litegua, który ma nas zawieźć do Puerto Barrios. Stamtąd chcemy popłynąć do Livingstone- karaibskiego, odciętego od świata miasteczka, do ktorego nie sposób dostać się drogą lądową. Jedzie z nami Niemiec z naszego hostelu, który za tę samą trasę zapłacił prawie dwa razy tyle co my, tylko dlatego że zlecił kupno biletu agencji turystycznej. Polecamy załatwianie wszystkiego na własną rękę, naprawdę nie jest to trudne, a jakie ekonomiczne...
W drodze katują nas filmami o tematyce tanecznej - Step up 4 czy ileśtam( ten w którym grała Iza Miko), Street Dance oraz Battle of the Year, wszystkie oczywiście z gwatemalskim dubbingiem. Na dobrą sprawę mogliby puszczać jeden film w kółko bo nie sposób ich od siebie rozróżnić. Podróż miała trwać 5 godzin a trwa już 6, za chwilę odpływa ostatnia lancha (łódka) do Livingstone. Wjeżdżamy do Puerto Barrios dosłownie w ostatniej chwili.Nasze gwatemalskie współpasażerki poinformowane wcześniej o naszej patowej sytuacji robią raban i zmuszają kierowcę do zboczenia z trasy i podwiezienia nas na przystań. Biedak wzbrania się, ale nie ma wyjścia.
Wyskakujemy z autobusu i... tu miny nam rzędną.Wieje, leje, ogromne fale a na nich łupinka z orzecha, ktora ma nas teoretycznie zabrać do celu. Nie wyglada to bezpiecznie. Babka w kasie krzyczy , że mamy się decydować - jedziemy czy nie. Mam złe przeczucia. Nauczona doświadczeniem nalegam, zeby odpuścić. Przed oczami staje mi Kambodża, i sztorm podczas ktorego nieźle najadłam się strachu. Ewa przyznaje mi racje. Jest hardcorowcem, ale nie aż takim. Popłyniemy rano, jak sie wypogodzi.
Raz w życiu wygrywa rozsądek. Chociaż na dwoje babka wróżyła, bo czeka nas noc w Puerto Barrios, portowym miasteczku, u zbiegu granic z Belize i Hondurasem, gdzie psy dupami szczekają a o którym Lonely Planet pisze " you probably wont be hanging around" .Póki jest jasno znajdujemy hostel...tfu "Hotel Europa" ktory wyglada przyzwoicie ( 150 quetzali pokój dwuosobowy z klimatyzacją ) Właścicielka nie ma pojęcia gdzie leży Polska, ale na wieść, że w Europie zwołuje całą rodzinę. Wbrew nazwie nie za często ma gości z tego kontynentu....