Dzis postanawiamy uciec w miejsce, gdzie prawie w ogole nie ma turystow. Jedziemy do La Boca - osady rybackiej, gdzie na kamienistej plazy Kubanczycy spedzaja wolny czas. Przed wyjazdem oburzalysmy sie slyszac, ze wiekszosc najpiekniejszych plaz na Kubie jest przeznaczona wylacznie dla turystow, a Kubanczycy nie maja na nie prawa wstepu. Teraz juz chyba rozumiemy dlaczego. Plaza w La Boca ma ogromny potencjal - skaly, Morze Karaibskie i niepowtarzalny widok na Sierra del Escambray - coz z tego skoro cala przyjemnosc kapieli psuja wielkie ilosci smieci porozrzucanych przez Kubanczykow. Wszedzie walaja sie puszki, butelki, resztki taniej pizzy.
O 14 zaczynaja sie tance. Tancza wszyscy, pani w budce z lodami, pan sprzedajacy mango, dzieci, nawet policjanci kreca tyleczkami...
Jestesmy dzis w La Boce chyba jedynymi "bialymi". Wszyscy nas zaczepiaja i wdaja sie w rozmowy, ale to mile i bezinteresowne zaczepki w porownaniu z tym co dzieje sie w miasteczkach turystycznych, takich jak Trinidad. Nie da sie tam przejsc ulica, zeby ktos zaraz nie proponowal kupna cygar (podrabianych) , noclegu, zamowienia taksowki, zaprowadzenia do nielegalnej restauracji, wycieczki na koniu itd. Nie mozna nawet zapytac o droge i uzyskac odpowiedzi ktora nie wymagalaby zaplaty - kazdy prosi o mydlo, ubrania, cos dla dziecka, ale najchetniej pieniadze.
PROSIMY O WYROZUMIALOSC szczegolnie Komenciarza:-P JESLI CHODZI O UMIESZCZANIE ZDJEC. Okazuje sie ze tylko w stolicy mozna bez wiekszego problemu znalezc z dostep do internetu z mozliwoscia przesylania plikow. W Vinales i Trinidadzie wszystkie komputery sa zablokowane. Musimy znalezc kogos kto pozwoli nam skorzystac ze swojego domowego kompututera, a poniewaz to nielegalne, wszyscy bardzo sie boja.
Postaramy sie jakos temu zaradzic, ale jak to sie mowi na Kubie "spokojnie, jak sie nie da, to... sie nie da".
Dzis, tak jak wczoraj, idziemy sie bawic do Casa de la Musica, dlatego konczymy bo juz pewnie na nas czekaja nasi nowi znajomi z Paryza i Stambulu.