Bogota jest trzecią najwyżej położoną stolicą świata ( po La Paz i Quito) to w sumie tak jak byśmy spały dziś na Rysach. Jestem nieprzytomna, nie pomaga kolumbijska kawa, przysiady ani czekoladki którymi namiętnie częstujemy się w strefie bezcłowej. Kiblujemy na lotnisku już 18 godzinę i znamy jego topografię na pamięć, więc gdy W Końcu rozpoczyna się odprawa na nasz kolejny lot mamy ochotę wszystkich wycałować.
W Gwatemala City lądujemy o godz 17( 32 godziny podróży - chyba mój rekord ) a to jeszcze nie koniec;)Szybko po bagaże.... i tu zonk. Czekamy, czekamy,czekamy....Po 15 minutach naszych plecaków nadal ani widu ani słychu....Zresztą wokół nas też już nikogo nie ma, nagle zostajemy całkowicie same.Idziemy szukać pomocy u przedstawiciela linii lotniczych Avianca. Juan Carlos, bo tak oryginalne i nietypowe jest jego imię, najpierw próbuje nam wmówić, że to nasza wina....Nie???? nie pójdzie mu z nami tak łatwo. Juan Carlos zmienia taktykę i z zadowoleniem informuje nas, że nasze plecaki zostały ZAPEWNE w Bogocie. Niemożliwe;) I co teraz? Nie mamy przy sobie NIC oprócz paszportu, pieniędzy i pasty do zębów. Juan wzrusza ramionami i mówi, ze jeden z jego najlepszych przyjaciół jest Polakiem. To kluczowa wiadomość, całkowicie zmieniająca naszą sytuację i posuwająca akcję do przodu...
- Kiedy przywieziecie nam bagaże? - przerywamy jego wywód.
Juan Carlos drapie się po głowie.
- Jutro? - pyta
Okazuje się że być może mogą nam je przesłać innym samolotem, ktory leci przez El Salvador. Dzisiaj nic więcej nie wskóramy...Pytamy czy mogą nam zaoferować rekompensatę lub chociaż jakiś zestaw ratunkowy, zeby przeżyć do jutra ( jest późno, sklepy w większości pozamykane, a przed nami jeszcze podróż do innego miasta) Juan przynosi nam dwie kosmetyczki ( w środku wątpliwej czystości podkoszulek w rozmiarze XXL, trzy waciki do uszu, szczotka do wlosow, męski dezodorant i pasta do zębów ( moja okazuje się być pusta) Ewa ma lepszy zestaw z maszynką do golenia. Farciara!
Śmiejemy się ( jest to doprawdy śmiech przez łzy) i wysiadamy w shuttle bus do Antigua. Guatemala City do najpiękniejszych nie należy, a do bezpiecznych to juz na pewno ( najniebezpieczniejsze miasto Ameryki Centralnej) wiec chcemy jak najszybciej się z niego ewakuować. płacimy po 10 dolarów od łebka i w tym całym zamieszaniu zapominamy wymienić pieniądze. Spoko, w końcu przewodniki mówią ze gotówkę wymienić mozna w każdym hostelu. Dojeżdżamy do upatrzonego przez nas wcześniej Yellow House ( wg Tripadvisor najlepszy hostel w Antigua w 2014 roku) Oczywiście wolnych pokoi nie ma, pieniędzy nie wymieniają i generalnie mają nas w dupie. Problem polega na tym, ze nasze bagaże, jeśli w wogole miały przyjść na adres tego właśnie hostelu.
Cóż, pomyślimy o tym jutro... Ze zdobycznymi kosmetyczkami pod pachą przechodzimy na drugą stronę ulicy do pierwszego lepszego hostelu o nic nie mówiącej nam nazwie Casa Cajaranda. Miejsca są. Wzielybysmy w ciemno, ale nie nie mamy czym zapłacić. Pan lituje się nad nami, bierze w zastaw paszporty i informuje że banki otwierają o 8 rano.
Szybki prysznic? Hm...w kosmetyczce nie ma mydła. Znajduję w torebce resztkę żelu do mycia twarzy - posłuży też i za szampon. zastanawiamy sie w co się ubrać? Może w te same ubrania co przez ostatnie 35 godzin? Świetny pomysł. Idziemy na podbój miasta a raczej szukamy miejsca, gdzie mozna a) napić się piwa b) zapłacić za nie kartą . po drugim "Gallo" to wszystko zaczyna byc nawet zabawne. Zaczyna lać ( pora deszczowa miała sie skończyć 2 tygodnie temu)