Niebawem - znaczy w środku nocy. O 2 giej budzi nas łomot - ktoś dobija się do drzwi. Wyrwane ze snu i nieprzytomne opatulamy się ręcznikami i odbieramy plecaki. Na oko nic nie zginęło. Uff;)
Rzeczy, z których na codzień korzystamy nieświadomie i tak po prostu, sprawiają nam nagle ogromną radość - umyć wlosy dobrym szamponem- bezcenne.
Z radością, bez wysiłku, w wygodnych butach zdobywamy wzgórze Cerro de la Cruz, z ktorego rozpościera się widok na całą Antiguę. W podskokach zmierzamy do muzeum czekolady i trafiamy w sam środek wyścigu kelnerów. Zawodnicy zapieprzają po kocich łbach z tacami, na których brzęczą pełne kieliszki i szklanki. Orkiestra przygrywa a Ewka marudzi, że szkoda że nie wiedziała o biegu, bo na pewno wzięła by w nim udział.
Kupujemy bilety na dalszą podróż w stronę słońca - oczywiście całą wyprawę do Livingstone organizujemy sobie same i dzięki temu jest ona o wiele tańsza niż zorganizowana przez jakiekolwiek biuro stworzone dla nieogarnietych turystów ze Stanów Zjednoczonych. ( bilety Antigua - Guatemala City- Puerto Barrios 125 quetzali)
Jak tylko przyjechaliśmy zachwyciły nas ręcznie robione skórzane kozaki z gwatemalskimi wzorami. Jednak cena 200 dolarów za parę znacznie przekracza nasz budżet. Nie byłybyśmy jednak sobą, gdybyśmy nie spróbowały dostać ich taniej. Sprawdzamy, że buty produkowane są w Los Pastores- wiosce szewców oddalonej od Antigua ok 10 km i postanawiamy udać się do źródeł. Wsiadamy do "chicken busa" kolorowego, lokalnego, rozśpiewanego autobusu, ktory za 2 quetzali (1/4 dolara) zawozi nas do celu. Znajdujemy buty naszych marzeń i kupujemy bez targów za 1/4 ceny w Antigua czyli 50 dolarów. Pewnie mogłybyśmy sie targować, ale nie miałyśmy serca. Pani "szewcowa" poświęciła dwie godziny swojego życia żeby dobrać coś na nasze niewymiarowe stopy. Póki co kochamy Gwatemalę za....Wszystko. No dobra, może oprócz jedzenia, ktore do tej pory nas nie zachwyciło. Na ulicach i w knajpach niepodzielnie królują tortille ( niestety słabo przyprawione) z różnymi nadzieniami, papas fritas (frytki) i smażony na głębokim tłuszczu kurczak. Cóż, w najgorszym wypadku przejdziemy na dietę owocową.