Wieczorem o 20:00 rozpoczynamy 15 godzinną podróż autobusem nad Lake Atitlan. Można powiedzieć, że obecnie jesteśmy na drugim krańcu kraju, wybieramy więc opcję pt. podróż przez noc ( 360 quetzali z przesiadkami w Guatemala City oraz Antigua)
Cóż więc zrobić z tym pięknym, słonecznym dniem? Postanawiamy dostać się na plażę Chechenal w miejscowości San Miguel. Leży ona praktycznie po drugiej stronie jeziora, więc dotarcie tam wydawałoby się być banalnie proste. Chcemy złapać jakaś łódkę lub collective busa, żeby pojechać drogą. I tu zaczynają się schody. Pytamy kilku osób, wszyscy wmawiają nam że musimy wykupić wycieczkę łodzią za 100 -150 quetzali. Ufamy jednak informacjom z Lonely Planet - podróż nie powinna nas wynieść więcej niż 5 quetzali. Strasznie nas wkurza, gdy ktoś traktuje nas jak bogatych, amerykańskich gringo i chce zrobić w balona. Zagryzamy zęby - nie ma mowy, żebyśmy znowu dały się wykiwać. Na szczęście miła pani w informacji turystycznej kieruje nas do właściwego portu i właściwych łódek dla lokalsów. Płacimy po 5 quetzali, jak wszyscy tubylcy.
Plaża zupełnie pusta, siedzi na niej tylko dziewczyna z gitarą i dwóch gwatemalczyków zrywajacych kokosy. Wstęp teoretycznie 5 quetzali, ale nie ma nikogo kto by egzekwował.Pływamy wsród rybek w krystalicznie czystej wodzie.Straaaasznie gorąco. Mamy dość. Czas porzucić tropikalne upały na rzecz chlodniejszego klimatu i wulkanicznych przygód.