Podróż autobusem umila nam Frederick z Kostaryki. Umila to względne słowo - gęba mu się nie zamyka, nawija już czwartą godzinę o wszystkim i o niczym, jak to doznał enlightement na pustyni i jak bardzo czuje dawną energię Majów. Chłopak jest w drodze od ponad roku z małym plecaczkiem i reklamówka Lidla przemierza dziarsko swiat ( sic ! Był nawet 3 tygodnie w Polsce wiec jest zachwycony, ze może z nami porozmawiać. Rozmowa to również pojęcie względne, bardziej to jednak monolog. Ja otwieram książkę, Ewa ostentacyjnie ziewa... W końcu Frederick wypatruje sobie nowe ofiary - dwie sympatyczne angielki. W każdym razie zaproszenie do Kostaryki już mamy, a chłopak jest w gruncie rzeczy uroczy i cudowny tylko trzeba go sobie dawkować;) raczyć się nim niczym dobrym trunkiem ;) Przy okazji : polecamy nocne autobusy firmy Maya del Oro - czyste, klimatyzowane, siedzenia rozkładają sie do pozycji leżącej, jeśli tak jak my jedziecie kilkanaście godzin ma to niemałe znaczenie.
W końcu docieramy nad jezioro atitlan do Panachajel gdzie łapiemy łódkę do mniejszego San Pedro La Laguna. Widoki nieziemskie, jezioro otoczone jest wulkanami. Na pocieszenie powiem, ze od bidy można uznać ze całkiem podobnie jest nad Morskim Okiem. Szybko znajdujemy fajny hostel San Antonio i czilujemy się na hamakach pijąc sok z pomarańczy.
San Pedro przez najbliższe dni bedzie naszą baza wypadową do mniejszych miejscowości takich jak San Antonio Palopó zamieszkiwanych przez plemiona indiańskie. Dzisiaj zaś jedziemy na szybki rekonesans do San Juan -( nam też się te wszystkie San już mylą) miasteczka obok słynącego z kolorowych murali. Wioska zdecydowanie spokojniejsza niż nasza. Obok pomostu na małym stoliku widzę przepięknie buty, oczywiście jest tylko jedna para w rozmiarze Ewki, ktora bez zastanowienia kupuje je za 120 quetzali. Na podeszwie mają one napis Zapaz Telar. Sprawdzamy w internecie: jest to marka butów produkowanych w Meksyku. Jakim cudem ta jedna zbłąkaną para znalazła się w tej gwatemalskiej mieścinie pozostanie dla nas tajemnica. Pani zapewniała nas że produkuje je miejscowy chłopak, ktory dopiero rozpoczyna swój biznes i zrobił tylko jedna pare, zeby sprawdzić czy buty bedą sie sprzedawać? Seriously? Wolimy nie wnikać. Kradzież w tym katolickim kraju jest przecież nie do pomyślenia;)