Geoblog.pl    Krakowianki    Podróże    Indonezja 2017    Na dobry początek
Zwiń mapę
2017
17
sie

Na dobry początek

 
Indonezja
Indonezja, Ubud
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10870 km
 
Jet lag i ból głowy po trzynastogodzinnym locie przegrywa z ekscytacją. Ląduje w Denpasar, a właściwie na lotnisku oddalonym o kilkanaście kilometrów od stolicy wyspy. Zastanawiam się jak dotrzeć do Ubud - jedyna bezpośrednia możliwość to taksówka, ale w pojedynkę to strasznie nieopłacalne. Chyba lepiej będzie dojechać do Kuty, a stamtąd jakoś łapać autobus.
Całe to moje gdybanie okazuje się niepotrzebne - z lotniska może mnie odebrac Hita - dziewczyna mojego znajomego, który jakiś czas temu wyjechał na Bali, mieszka gdzieś na "końcu świata" i poprosił mnie, żebym do Indonezji przywiozła mu jego laptopa. Hita ma sprzęt odebrać, a przy okazji odwieźć do mojego hostelu. No dobra, to mi się w sumie opyla;) Hita jest przeurocza, uczy mnie różnych słów typu "makasi" , "halo " (to akurat dosyc proste) i " dada"i caly czas powtarza, że muszę jechać do Goa Gajah (Jaskini Słoni) i umyć twarz w jakimś źródełku, co by zachować wieczną młodość i urodę;) Muszę po tym nieprzespanym locie nieźle wyglądać...

W międzyczasie pisze do mnie Manuela (Włoszka, o której wspominałam wczoraj i która akurat kończy kurs jogi na Bali ) . Ucieka ze swojej miejscówki nad morzem i chce się przenieść do Ubud, żeby razem spędzić czas do swojego odlotu tj 20 sierpnia. Brzmi bosko, kto tu jeszcze się zjawi, aż strach pomyśleć;)

Natomiast pierwszą rzeczą jaką robię po przyjeździe to ....zepsucie aparatu, nie zdążyłam nawet zrobić pół zdjęcia , a już nie działa. Cała ja;) Akcja reanimacja. Ktoś mówi, że muszę jechać do Bintang Supermarket, który jest tak z 40 minut z buta, od miejsca, w którym teraz się znajduję. Nie znam miasta, ledwo zipie, więc zaczepiam jakiegoś pana na skuterku i pytam czy by mnie tam nie zawiózł;) szybko dobijamy targu (3o tyś rupii w obie strony ) i już za chwilę pędzimy przed siebie.Oczywiście sklep/serwis zamknięty bo dziś Święto Niepodległości, więc jeździmy po Ubud pytając kolejnych lokalesów o wskazówki.Nikt nic nie wie, albo gada głupoty. Nie muszę mówić, że po póltorej godzinie poszukiwań znajduję sklep z elektroniką jakieś 300 metrów od mojego hostelu, gdzie przemili Panowie naprawiają aparat w dwie minuty w zamian za dobre słowo. Najciemniej pod latarnią.

Jeszcze tylko szybka szama w jadłodajni na "mojej"uliczce Sukma Kesuma : Nasi goreng (pyszne !!!) I mogę ruszać do Sacred Monkey sanctuary (chyba kazdy w Ubud odwiedza to miejsce, nie jestem więc oryginalna, ale też nie mam takiej potrzeby )- sanktuarium z trzema pięknymi świątyniami, ale mnie tradycyjnie bardziej interesują wszędobylskie, wścibskie małpy które to sanktuarium zamieszkują i wyrywają turystom jedzenie;) z mojej strony pelna fascynacja.

Manuela w końcu dociera do Ubud, jemy pysznego tuńczyka bali style i omawiamy plany na kolejne dni, duzo tego. Ale damy radę. Póki co wykończona padam spać. W końcu. Do Jutra:)))
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (3)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 4% świata (8 państw)
Zasoby: 70 wpisów70 79 komentarzy79 263 zdjęcia263 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
16.08.2017 - 30.08.2017
 
 
26.12.2016 - 09.01.2017
 
 
16.11.2014 - 03.12.2014