Nie licząc targu w Ubud, na którym kompulsywnie kupiłam kilka niepotrzebnych rzeczy, na żadne zakupowe szaleństwo jeszcze się nie załapalam. Pewnie dlatego, że głównie włóczyłam się po miejscach, gdzie targów nie uświadczysz, chyba że takich na którym sprzedają kury czy świeże mango.Jednym słowem czas na szoping!
Znajoma z Indonezji poleca Krisna Market - jest kilka "filii" w okolicach Denpasar, - można tam kupić wszystko, poczynając od magnesów na lodówkę poprzez kawę, czy tzw. durnostojki a na ciuchach i biżuterii kończąc. Ceny są stałe, niskie, nie ma targowania, ładujesz, czego dusza zapragnie, do koszyka i szybko do kasy. Targowanie, wybieranie, przebieranie ma swój urok - ale dziś kompletnie nie mam na to czasu i ochoty. Krisna (ja bylam w tej na Sunset Street )to fajne miejsce polecam ( właściwie tylko wybór ciuchów rozczarowuje, widziałam o wiele fajniejsze w Ubud)
Jeszcze tylko zachód słońca na plaży, pożegnalny Bintang i matko bosko jedyno jutro lot powrotny - wciąż to nierealne. Na wszelki wypadek, jakby to jednak nie był sen, upycham wszystko cudem w plecaku ( jednym słowem szoping udany)
O jakieś podsumowanie wyjazdu pokuszę się jutro ;))))
Proszę grzecznie na nie poczekać