Tanah Lot to najbardziej znana balisjka świątynia, wymienieniana w każdym przewodniku, symbol Bali, uznałam więc, że grzechem byloby jej nie zobaczyć na żywo. Z Canngu, gdzie jestem, to rzut beretem. Kombinuje, że może jak pojadę NIE na wschód/zachód słońca to ominę dzikie tłumy. Jakże się mylę.Trafiam do turystycznego piekła.
Żeby w ogóle dojść do świątyni, trzeba przejść pasaż handlowy i po chwili normalnie można poczuć się jak na Krupówkach w szczycie sezonu. A jak się już uda człowiekowi przebić przez staragany i "fabryki" kawy Kopi Luwak z wystawkami w postaci żywych zwierząt....to widzi, pierdyliard ludzi cykających foty , Azjatki uskuteczniające wielogodzinne sesje zdjęciowe w powiewających szalach i butach na obcasie. Na szczęście wystarczy pójść odrobinę w prawo do mniej znanych zabytków tego kompleksu i można odetchnąć , ba nawet w miarę swobodnie zrobić zdjęcie bez ludzi w kadrze.
Trochę jednak zawiedziona ( uważam, że świątynie na północy były o wiele ciekawsze, a przede wszystkim "prawdziwsze" ) wracam do Canggu popracować nad opalenizną a potem na zasłużony balijski masaż, za godzinę którego płacę jakieś 15-20 zł jakby chcieć to przeliczyć. A wieczorem już tradycyjnie Old Man's to miejsce naprawdę uzależnia