Wczoraj wieczorem poznalysmy Kubanczykow z miasta obok - czarnoskora modelke Mercedes, barmanke ze srebrnymi zebami i sportowca. Po kolejnym BUCANERO stwierdzili, ze koniecznie musimy odwiedzic ich przepiekne miasto Caibarien. Wiadomo, ze wiele nam nie trzeba, wiec wyruszamy w droge , tym bardziej ze w Caibarien znajduje sie jedyny internet w okolicy. Oczywiscie na miejscu okazuje sie, ze miescina nie wyroznia sie niczm specjalnym, a internet juz dawno "esta roto" - "nie dziala". Wracamy stopem z Kubanczykiem, ktory twierdzi ze na stale mieszka w USA i przyjechal odwiedzic swoja 98 letnia matke.
Druga czesc dnia uplywa nam na zalatwianiu transportu do Cayo Las Brujas - Zatoka Wiedzm, ktora jest ponoc jedna z najpiekniejszych plaz na Kubie. Jak wszystko tutaj - nie jest to latwe, gdyz wjechac tam moga tylko mega drogie taksowki - 75 CUC. W koncu znajomy znajomego znajomego oferuje sie podwiezc nas tam za polowe ceny, ale nielegalnie - w razie kontroli mamy mowic ze jestemy jego przjaciolkami. Jutro napiszemy czy nam sie udalo.
Dzien konczymy w kubanskiej "restauracji". Nauczone doswiadczeniem pytamy ktore dania z kart sa dostepne. Slyszymy, ze wszystkie. Gdy chcemy zamowic kurczaka, okazuje sie ze jest tylko bistec - kawalek wolowiny. Coz robic jemy bistec, ryz z fasola i tostones czyli smazone banany. Juz cale masteczko wie, ze przyjechaly dwie Polki.