Nadszedl dzien naszej nielegalnej wyprawy do Cayo Las Brujas. Obladowane "walowka" na caly dzien wsiadamy do starej Lady i ustalamy plan dzialania z kierowca. Nazywa sie Roman Rodriquez Castro i w razie kontroli mamy mowic ze mama Ewy studiowala z jego tata w Warszawie. Z lekkim stresem, ale bez wiekszych problemow przekraczamy punkt kontroli paszportowej. UFfff... Jedziemy! Nie mija jednak 30 sekund i zatrzymuje nas kolejny straznik. Juz myslimy ze trzeba bedzie zawrocic, a to tylko komendant policji dowiedzial sie, ze ktos jedzie w tamta strone i prosi, zeby go podrzucic. Nasz kunszt aktorski nie zna granic, przez cala droge - 50 km - gawedzimy z poznanym chwile wczesniej Kubanczykiem, jakbysmy sie znali cale zycie. Komendant najwyrazniej nie zauwaza niczego podejrzanego i szczesliwie docieramy na upagniona plaze zwana przez Kubanczykow Las Salinas ( inna nazwa las Brujas). Na plazy nie ma prawie nikogo oprocz nas, palm z mango i krabow.
Wieczorem zwiedzamy kosciol w Remedios - warta zobaczenia rzezba ciezarnej!!!! madonny. Ku naszemu zdziwieniu po mszy piekny barokowy oltarz zostaje przesloniety rzutnikiem i odbywa sie projekcja holywoodzkiego filmu z Tomem Hanksem w roli glownej. To mozliwe jest tylko na Kubie....