Ląduje w Pemuteran, i pierwszy raz zdaję się na kumpla, mało czytałam o tym regionie ;) Generalnie to przede wszystkim nie możemy się nagadać, więc nawet snurkując coś tam do siebie mówimy pod wodą ;) dawno się jednak nie widzieliśmy. wieczorem idziemy do świątyni- zabijcie mnie, nigdzie nie mogę znaleźć jej nazwy - trzeba się wspiąć na niewielką górę, a potem pozostaje już tylko podziwiać zachód słońca nad wulkanami na Jawie. Jestem na balijskiej wsi wśród kóz, świń, psów i kotów - ludzi mało, nawet w sezonie, jesteśmy sami na plaży. Oczywiście Pemuteran nie wygląda jak z katalogów, ale jest bardzo malowniczo położony, otoczony górami i parkiem narodowym. W porze suchej przypomina bardziej Arizonę, na bujną zieleń trzeba poczekać aż zacznie padać :)
Następnego dnia budzę się o 7 rano, zakładając, że kumpel, jak każda normalna osoba, jeszcze śpi, postanawiam przejść się sama po miasteczku i od razu, na głównej ulicy, trafiam na dziwny, kolorowy pochód, z nastrojową, ale wesołą muzyką; mężczyźni dźwigają złotą skrzynię, nie trzeba więc być Sherlokiem Holmesem, żeby domyślić się, że to jest pogrzeb. Czy mogę dołączyć ? - pytam jednego z nich. Chłopak kiwa głową i tłumaczy mi, że idą dwa kilometry aż na cmentarz- Czy nie przeszkada Wam, że nie jestem ubrana w sarong ? - upewniam się (mam na sobie szorty) -Nie, nie chodź z nami. To nie problem.
No.To idę.
- To jakaś starsza kobieta umarła? - pytam mężczyzny, który zaprosił mnie do pochodu
- Nie, to moja siostra - mowi pogodnie
- Ojej przykro mi.
- Chłopak Uśmiecha się
- Starsza siostra
- Ile miala lat?
- 32
- Oj (ja mam 35 więc od razu uruchamia mi to wyobraźnię)
- Chorowała? Czy to był wypadek?
- Chorowała
- Ale byla u lekarza? ( wiem, że to durne pytanie )
- Tak, ale to byl poważny problem. Z żołądkiem.
Mnie też ściska, w moim żołądku,
Chłopak ma 25 lat i jest niezwykle spokojny i pogodzony z rzeczywistością, o zmarłej siostrze rozmawia z taką lekkością, jakbyśmy rozprawiali o pogodzie, albo o naszych ulubionych potrawach. Pyta mnie skąd jestem i czy chce poczekać na spalenie ciala i rozrzucanie prochów ( ten fragment ceremonii jednak sobie odpuszczam i subtelnie wycofuję się z terenu cmentarza)
Wracając zauważam jeszcze lokalną podstawówkę , więc nie myśląc za wiele, postanawiam iść na zwiady. To, że na boisku jest sajgon to normalne, ale również w klasie panuje jakiś nieprawdopodobny harmider, nauczycielka próbuje ogarnąć dzieciaki, ale kompletnie jej nie słuchają, biegają sobie, i robią co chcą , zamiast przepisywać do zeszytów "ga ge gi go gu". Moje pojawienie się kompletnie rozwala, i tak wątpliwy porządek, i dzieciaki latają za mną między ławkami krzycząc "klara heloł" "klara heloł". W międzyczasie Pani higienistka ( w trakcie regularnej lekcji) sprawdza wszystkim zęby, paznokcie, uszy;) a potem prosi mnie, żebym zrobiła jej kilka zdjęć dokumentujących jej pracę, Nauczycielka cały czas niestrudzenie próbuje się przebić przez gwar i niespodziewaną sesję zdjęciową.
Gdy wracam do mojego bungalowu, kumpel już nie śpi, więc zaprasza na kajaki (to jego balijski biznes, który prowadzi razem z moją przyjaciółką z Polski) - łódki mają przezroczyste dno, więc wiosłując można podziwiać rybki i rafę. Odpływamy bardzo daleko od brzegu, ja tam mam trochę stracha, ale jak zwyklę zgrywam twardą :p poza tym profilaktycznie założylam kamizelkę ratunkową;)
Miało być spokojnie i relaksacyjnie...ale... dziś jeszcze (!) dwie świątynie Pura Pulaki oraz Pura Pabean. To nieprawdopodobne, że w końcu zwiedzam je sama w ciszy i wśród małp. Taki monkey forest jak w Ubud tylko bez turystów.Nie ma opłat jest tylko dobrowolny, acz wskazany:) datek. Jakże ten spokój różni się od zgiełku świątyń południa Bali. Niebo a ziemia!!!
W Pura Pabean zauważam rodzinkę szykującą się do modlitwy, pytam więc czy mogę uczestniczyć w ceremonii. Modlę się z nimi, a na koniec przyjmuję błogosławieństwo; w przerwie między modlitwami, oczywiście wypytują mnie jak długo jestem na Bali, co zobaczyłam i gdzie jeszcze chcę pojechać :)) coś jakby u nas w kościele katolickim między jedną zdrowaśką a kolejną, mały small talk.
Już widzę, że północ Bali jest kompletnie inna niż południe, w pewnym sensie jeszcze "prawdziwsza", mniej zepsuta przez turystykę, w wielu miejscach jestem jedyną białą.
I gdzie ten relaks i zwolnienie tempa zapytacie ???? - No nie wiem właśnie, ale przez dobrą godzinę pływałam w basenie, myślę, że można zaliczyć